Ten wzmacniacz zaskakuje, może w pierwszej chwili tym, że oceniamy go po wyglądzie, jest mały.
Jednak po włączeniu okazuje się duży.
Oczywiście ta wielkość jest ograniczona, ale jest wielkość.
Co mi się spodobało, ogólna słodkość którą ten wzmacniacz zapodaje, wiem to może się znudzić, to nie jest wzmacniacz na całe życie, jednak jest bardzo miłe doznanie.
Słucham bardzo różnej muzyki, starej i nowej. Zdecydowanie najlepiej wypadają wokale kobiece i muzyka klasyczna.
Choć teraz słuchałem Grechutę, Woźniaka i też wyszło zaskakująco dobrze.
To jest podbarwione granie, którego miło się słucha, jednak gdy nie jest zbyt głośno, najdalej na 10.
Potem robi się krzykliwie jakoś jazgotliwie. Całkiem zmienia się charakterystyka grania, jakby ten początek grał w klasie A (może tak jest) a potem jest już AB.
Heed gra na odwrót jak Hegel, jak jest niezbyt głośno jest pięknie, a potem robi się nerwowy.
W H160 na początku jest dość płasko a potem zaczyna się jazda i przy 50 (inna skala) jest przestrzeń i bardzo ładna barwa.
Być może to sprawa braku dodatkowego zasilacza, bo Obelisk gra słodko i porywająco, jednak trudno tu zachwycać się trójwymiarowością sceny i precyzyjnie lokować instrumenty.
To wspaniały wzmacniacz do drugiego systemu. Postawiłbym go w sypialni i tam przy małych poziomach byłoby bosko. Doskonale sprawdza się też z filmami, bo umie tąpnąć.
Są też rzeczy, które mnie drażnią, bo przypominają wzmacniacze z minionej epoki (te polskie).
Jak przełączam wejścia to trzeszczy i jak zapomnę ściszyć przed włączeniem to potrafi ryknąć.
Reasumując jako jeden w domu bym go nie trzymał, H160 wygrywa, jednak do nastrojowego słuchania z ukochaną kobietą jest mistrzem nie do pokonania,